Alex Bellos. Ta pozycja jest czymś więcej niż kolejną książką o sporcie. Wiele mówi jej podtytuł: Brazylijski styl życia. Napisana z miłości do futbolu, w subtelny i nienachalny sposób łączy historię piłki nożnej w Kraju Kawy z obserwacjami na temat tamtejszego społeczeństwa. Alex Bellos, brytyjski dziennikarz, wyrusza w To już pewne! Grzegorz Tkaczyk, były kapitan reprezentacji Polski i wicemistrz świata z 2007 roku, wznawia sportową karierę w wieku niespełna 40 lat. Od września będzie można śledzić jego występy w barwach pierwszoligowego KSZO Ostrowiec Świętokrzyski. Adam Hofman został powołany na stanowisko wiceprezesa Związku Piłki Ręcznej odpowiedzialnego za promocję. Wcześniej przez kilka lat był posłem i rzecznikiem prasowym Prawa i Mistrzostwa Europy w Piłce Ręcznej Mężczyzn 2022 – piętnaste mistrzostwa Europy w piłce ręcznej mężczyzn, oficjalny międzynarodowy turniej piłki ręcznej o randze mistrzostw kontynentu organizowany przez EHF, mający na celu wyłonienie najlepszej męskiej reprezentacji narodowej w Europie. Odbywał się w dniach od 13 do 30 “100 lat polskiej piłki ręcznej”, to pozycja książkowa dla kibiców i entuzjastów handballu w naszym kraju autorstwa Władysława Zieleśkiewicza. Publikację wydano ze środków Związku Piłki Ręcznej w Polsce. Marcin Lijewski nie jest optymistą w kwestii przyszłości polskiej piłki ręcznej. Były gwiazdor żałuje, że nikt nie potrafił wykorzystać mody na szczypiorniaka. - Skupiono się niestety Edward Jankowski (trener) Edward Jankowski (ur. 12 października 1950 w Połzawodzie (ZSRR) [1], zm. 1 lutego 2023 [2]) – polski piłkarz ręczny i trener, jako I trener zdobywca mistrzostwa Polski kobiet z żeńską drużyną SPR Lublin (2005, 2006, 2007, 2009, 2013). LunGn. Piłka nożnaEuro 2016RocznikiEuropaAngliaNiemcyHiszpaniaPolskaCzechyUkrainaFrancjaWłochyHolandiaSzkocjaAustriaFinlandiaMaltaPozostałe krajeEuropucharyAmeryka ŚwiataPozostałe wszystkie z kategorii OlimpijskieLekkoatletykaKoszykówkaHokejSiatkówkaPiłka ręcznaŻużelKolekcjonerstwoVarialista producentów...Igrzyska lekkoatletów. Tom 9 Los Angeles inne nowe produkty Informacje o produkcie BESTSELLER! Kategoria: kliknij na zdjęcie, aby je powiększyć Producent: KsiążkaAutor: Władysław ZieleśkiewiczRok wydania: 2018ISBN: 978-83-63816-14-8Liczba stron: rozmiar i Opis produktu Opis: Opracowanie Władysława Zaleśkiewicza prezentuje polski szczypiorniak od jego początków do czasów współczesnych. Wydana przez Związek Piłki Ręcznej w Polsce książka przedstawia historię zmagań piłkarek i piłkarzy o mistrzostwo kraju w piłce ręcznej siedmioosobowej i jedenastoosobowej. W publikacji nie zabrakło miejsca dla niegdyś popularnej hazeny i odmiany plażowej. Podsumowanie stu lat ZPRP jest zdecydowanie obszerniejsze od wydania sprzed 5 lat. Na 1348 stronach znalazł się także biogramy 450 najlepszych zawodniczek i zawodników oraz trenerów,m działaczy i sędziów. Ponadto w książce zamieszczono ponad 1000 fotografii, których część została opublikowana po raz pierwszy. Autor: Władysław Zieleśkiewicz Wydawca: ZPRP Rok wydania: 2018 ISBN: 978-83-63816-14-8 Liczba stron: 1348 Oprawa: twarda Wymiary (mm): 242 (wysokość), 175 (szerokość) Papier: matowy Kolor: tak Opisywane kluby: Opisywane dyscypliny: piłka ręczna Statystyki, tabele: tak Polecane produkty Zapytaj o produkt Poleć znajomemu Gwarancja Pokaż produkty podobne Pokaż produkty, które inni zamówili razem z tym produktem Dane techniczne Tabela rozmiarów Zapytaj o produkt: Jeżeli powyższy opis jest niewystarczający dla Ciebie, prześlij nam swoje pytanie odnośnie tego produktu. Postaramy się odpowiedzieć jak tylko będzie to możliwe. Imię: E-mail: Pytanie: Poleć produkt znajomemu Jeżeli chcesz poinformować swojego znajomego o produkcie, który Twoim zdaniem może go zainteresować, skorzystaj z poniższego formularza. Do: Możesz podać więcej adresów e-mail, rozdzielając je przecinkami Podpis: Treść: Opinie użytkownikówAby móc ocenić produkt lub dodać opinię, musisz być zalogowany. Twój koszyk jest pusty Zobacz ulubione Zarejestruj się Przypomnij hasło Sprawdź stan przesyłki e-mail: napisz do nas fax: Autor: praca zbiorowa pod red. Jerzego DusikaRok wydania: 2020ISBN: brakIlość stron: 262Stan: BARDZO DOBRY Oprawa: twarda Wymiary (cm): 20,5 (wysokość) / 15,5 (szerokość) Kolor: tak Opisywane kluby: nie Opisywane dyscypliny: piłka nożna Statystyki, tabele: nie Opis: Książka w formie elektronicznej (na pendrivie) przygotowana przy okazji 100-lecia działalności Śląskiego Związku Piłki Nożnej. Zawiera szczegółowy opis śląskiej piłki z uwzględnieniem największych sukcesów tamtejszych drużyn, w tym Górnika Zabrze, Ruchu Chorzów, GKS-u Katowice czy Piasta Gliwice. Znaleźć tam można informacje o dotychczasowych prezesach ŚZPN oraz informacje o działalności okręgowych związków piłki nożnej na Śląsku i jej lokalnych działaczach. Publikacja jest bogato ilustrowana w większości kolorowymi zdjęciami. Poprzedzona została słowem wstępu od ówczesnego prezesa PZPN-u Zbigniewa Bońka. Zapytaj o produkt Postanowiłem, że dziś na blogu nie będzie o autografach, a tym samym zrobimy sobie małą odskocznię od tego co jest tematem tego, a dokładniej mówiąc NASZEGO bloga, gdyż bez Was moje relacje z wyjazdów oraz pojedyncze notki nie miały by wiecie jestem bardzo związany z piłką ręczną i to nie tylko hobbistycznie, ale i zawodowo, gdyż pracuję w jednym z klubów występujących w PGNiG Superlidze, czyli na najwyższym szczeblu się składa, że w kończącym się właśnie roku obchodziliśmy 100-lecie piłki ręcznej na Ziemiach polskich i z tej okazji 26 października Związek Piłki Ręcznej zorganizował w Teatrze Wielkim w Warszawie uroczystą galę, na którą zostało zaproszonych prawie 2 000 gości. Wśród nich byli również przedstawiciele wszystkich klubów zrzeszonych w ZPRP i tak się złożyło, że jedną z tych osób była moja skromna osoba dzięki czemu miałem okazję uczestniczyć w wydarzeniu (uwaga suchar), które ma miejsce raz na 100 lat. Jako, że z Mielca do Warszawy jest dosyć daleko, a droga też nie najlepsza, to zawsze gdy muszę jechać do stolicy w roli kierowcy, to nie należę do najszczęśliwszych osób na ziemi, i nie inaczej było tym razem. Niestety taka rola najmłodszego... Całe szczęście podczas ponad czterogodzinnej podróży nikogo nie przejechałem, nic nie rozbiłem, a i mandat narazie żaden nie przyszedł, więc tę część dnia mogłem zaliczyć do udanych. Kolejnym celem było znalezienie miejsca parkingowego pod Teatrem Wielkim, ale ostatecznie i to zadanie udało się wykonać. Już na samym wejściu moim oczom ukazywały się znajome twarze, które znałem nie tylko z telewizji. Na gali obecni byli niemal wszyscy zawodnicy, zawodniczki, trenerzy, działacze i dziennikarze, który na przestrzeni lat dorzucili swoją cegiełkę do rozwoju piłki ręcznej w naszym jednak mogłem zająć swoje miejsce na widowni musiałem przejść bardzo dokładną kontrolę, gdyż na uroczystości miał być obecny prezydent RP - Andrzej Duda, w związku z czym zachowane zostały wszelkie środki ostrożności. Ostatecznie okazałem się niegroźny, do teatru nie wnosiłem żadnych niebezpiecznych przedmiotów, lecz ze względu na moją ciemną karnację niejednokrotnie znajomi dogryzali mi w tym temacie. Po zajęciu przypisanego mi miejsca okazało się, że moim sąsiadem był min. Bartłomiej Jaszka, z którym już kilkakrotnie miałem przyjemność zamienić kilka słów, więc tym bardziej było mi miło, gdy jeden z najlepszych środkowych w historii polskiej piłki ręcznej występujący niegdyś w Bundeslidze rozpoznał mnie i się przywitał, co dla chłopaka, który jeszcze nie tak dawno z zapartym tchem podziwiał go w telewizji jest rzeczą niezwykle przyjemną. Nie był to jedyny plus, gdyż do samego miejsca również nie można się przyczepić, w związku z czym widok na scenę był bardzo dobry, choć kilka sekund po wysnuciu tej teorii zorientowałem się, że teatr do nie stadion, i tutaj raczej nie ma miejsc z ograniczoną widocznością... W końcu nadszedł czas na rozpoczęcie uroczystości, a oficjalnie otworzył ją prezydent Andrzej Duda, który zaimponował mi tym, że bardzo długą przemowę mówił z pamięci, co niekoniecznie było regułą wśród innych oficieli. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że została ona wcześniej przetrenowana i napisana zapewne nie przez samego Prezydenta, ale sam fakt "wykucia" jej na pamięć jest pełen podziwu, gdyż takich wystąpień Prezydent ma w tygodniu zapewne co najmniej kilkanaście. Co do samej uroczystości to trwała ona około trzech godzin i według mnie było w niej za mało...piłki ręcznej. Oczywiście zostały wręczone wyróżnienia dla osób, które najbardziej przysłużyły się polskiej piłce ręcznej. Przypominano również historię szczypiorniaka w naszym kraju, lecz był to zaledwie ułamek tego co zobaczyliśmy na scenie, gdyż tę zdominowała część artystyczna, a utwory tam przedstawiane, to zdecydowanie nie moja bajka. (w centrum balkonu widoczny Prezydent z małżonką) Po wykonaniu utworów takich jak "Tango Milonga" itp. moje samopoczucie spadło do poziomu "zaraz usnę" lecz występ kończący uroczystości postawił mnie na nogi, gdyż na scenie pojawiły się dzieciaki wraz z pierwszymi reprezentacjami kobiet i mężczyzn, które przebywały akurat na zgrupowaniu i razem zaśpiewały specjalnie przygotowany utwór. Oczywiście nie był to koniec, gdyż po opadnięciu kotary nadszedł czas na to, na co większość (o ile nie wszyscy) najbardziej czekała, czyli na bankiet! Muszę tu jednak wspomnieć o autografach, gdyż na uroczystości obecnych było rzecz jasna wiele wspaniałych osób, lecz chyba sami rozumiecie, że w takich okolicznościach zbieranie podpisów byłoby mało stosowne. Pomijam już fakt, że od większości tych osób mam już grafy, a jeśli nie mam, to z pewnością zaległości nadrobię podczas ligowych meczów. Nie mogłem sobie jednak odmówić zrobienia wspólnych zdjęć z Michaelem Bieglerem oraz Kimem Rasmusenem, którzy byli trenerami naszych reprezentacji, kolejno mężczyzn i kobiet (fotki tutaj).Zrobienie sobie zdjęcia z pewnością nie było już nie na miejscu, gdyż migające lampy aparatów na wspomnianym bankiecie były widokiem bardzo normalnym. Nadszedł jednak czas powrotu, a przy wyjściu otrzymałem upominek, a dokładnie kilka upominków, gdyż w specjalnie przygotowanej torbie znalazłem przypinkę do garnituru, dwie książki (w tym jedna grubsza od Biblii) oraz srebrną odznakę sporych wymiarów, która jest po prostu "sztosem" i zajmuje specjalne miejsce nad moim biurkiem. Nie dość, że dostałem fajny prezent to jeszcze całą drogę powrotną do Mielca mogłem spokojnie przespać, gdyż to nie ja miałem wracać. Niestety rzeczywistość okazała się zupełnie inna, gdyż bankiet i przygotowane tam trunki sprawiły, że tylko ja spośród naszej delegacji byłem osobą, która Tatr Wielki opuściła tylko o soku pomarańczowym... Podsumowując muszę Wam powiedzieć, że część artystyczna obchodów 100-lecia Piłki Ręcznej w Polsce to zdecydowanie nie mój klimat, gdyż do teatru pasuję jak Messi do Realu, ale sama obecność wśród tych wszystkich znanych osób w tak uroczystym dniu była dla mnie niesamowitym przeżyciem i zdaję sobie sprawę, że jestem szczęściarzem mogąc zarabiać na życie robiąc to co lubię, choć zapewniam Was, że praca ta często potrafi dać w sami widzicie powyższe fotki pochodzą z mojego Instagrama, gdzie jestem aktywny i często coś dodaję, więc bardzo Was na niego zapraszam. Klikajcie -----> tutaj. W historii naszego futbolu nie brakuje podobnych zagadek, z których wiele już nie rozwiążemy. Upłynęło zbyt wiele czasu, świadkowie nie żyją, a ocalałe wspomnienia nie pozwalają ustalić prawdy. Są i takie tajemnice, które przestałyby nimi być, gdyby tylko ci, których one dotyczą, zdecydowaliby się o nich opowiedzieć. A oni od lat konsekwentnie milczą. Bohdan Łazuka przed mistrzostwami świata w Hiszpanii śpiewał: „Uśmiechów, radości, kłopotów czy żalu, czego będzie więcej? To tajemnica mundialu, mundialu to tajemnica”. Tajemnic – mniejszych czy większych – mamy w naszym futbolu wiele. Od poniedziałku i meczu z Węgrami wzbogacił się o kolejną. Ile goli Wilimowski strzelił Brazylii na mundialu w 1938 roku? Strasburg, rok 1938, pierwszy start reprezentacji Polski w mistrzostwach świata i od razu mecz z Brazylią. Spotkanie w Strasburgu nasi gracze przegrali 5:6. Do historii przeszedł strzelec czterech goli, Ernest Wilimowski. Wersja o jego obfitej bramkowej zdobyczy jest oficjalna – potwierdza ją w swoich dokumentach FIFA i obowiązuje w każdym polskim źródle. Leszek Jarosz, dziennikarz TVP Sport, w magazynie „Kopalnia. Sztuka futbolu” opublikował efekty swojego dwuletniego śledztwa. Okazuje się, że być może Wilimowski wcale tych czterech goli nie strzelił, a niesłusznie zaliczono mu trafienie Fryderyka Scherfkego. Wątpliwości wzbudza piąta bramka Polaków. Ta ostatnia – ze 118. minuty dogrywki. Nad Strasburgiem już się ściemniało, padał deszcz. Gol padł po zamieszaniu pod bramką Brazylijczyków. – Dziś nie jestem w stanie stwierdzić na sto procent, kto go strzelił. Wiadomo tylko, że ostatnią bramkę dla Polski zdobył Wilimowski lub Scherfke. Ostateczna odpowiedź przyjdzie wraz z obejrzeniem zapisu filmowego, jeżeli oczywiście istnieje. Wtedy bylibyśmy pewni. Albo i nie, bo może tam nie widać dokładnie, kto strzelił? – zastanawia się Jarosz. Dlaczego Pohl na prawie dwa lata zniknął z kadry? Spróbujmy wyobrazić sobie reprezentację Polski bez Roberta Lewandowskiego. A zresztą pozwólmy odpocząć wyobraźni, wystarczy wrócić do ostatniego meczu z Węgrami. Przekonaliśmy się, ile traci kadra bez „Lewego”. Kiedyś na dwa lata z narodowego zespołu zniknął inny wybitny strzelec, Ernest Pohl. Ten, który w 46 meczach kadry zdobył 39 bramek. W książce Antoniego Bugajskiego „Był sobie piłkarz” o powodach tak długiej absencji Pohla opowiada inny reprezentant z tamtego okresu, Stanisław Oślizło. Pamięcią wraca do wydarzeń z października 1962 roku po meczu Polski z Czechosłowacją. – Mieliśmy w hotelu wspólną kolację. Ernest poprosił o kufel piwa i kelner spełnił jego życzenie. Selekcjoner Ryszard Koncewicz zmarszczył brwi, zawołał kelnera i kazał mu zabrać piwo. Wziął je sprzed nosa Ernesta i postawił gdzieś przy dolnym stoliku. Ernest miał jednak ochotę się napić, więc ruszył po zabrane mu piwo. Wrócił, usiadł i zaczął sobie pić. Koncewicz mu tego nie przepuścił. Selekcjoner przyznał, że to on wnioskował o zawieszenia 30-letniego Pohla w prawach zawodniczych. Czy Gadocha wziął pieniądze od Argentyńczyków za pokonanie Włochów? Jest rok 1974. Reprezentacja Polski na mundialu w RFN zapewniła sobie w grupie awans do drugiej rundy, a czekał ją jeszcze mecz z Włochami. Na zwycięstwie naszej drużyny zależało Argentyńczykom, którym zapewniłoby ono dalsze granie. Postanowili więc zmotywować naszych graczy. 30 lat po tamtym spotkaniu Grzegorz Lato zdradził, co usłyszał od Rubena Ayali, reprezentanta Argentyny, z którym później spotkał się w klubie. – Argentyńczycy ustalili, że każdy zawodnik i dwaj trenerzy ze swojej premii za zakładany awans oddadzą Polakom po tysiąc dolarów. W sumie 24 tysiące dolarów. Do przekazania ich zobowiązał się właśnie Ayala. Jako pośrednik zdecydował się zatrzymać dla siebie sześć tysięcy – wspominał Lato. Ayala miał dostarczyć pieniądze jednemu z naszych kadrowiczów. Lato nie wymienił jego nazwiska, ale wkrótce przyjęcie dodatkowego wsparcia skojarzono z Robertem Gadochą. Problem w tym, że nie podzielił się nim z kolegami, z którymi ograł Italię. – Już nigdy nie podam mu ręki – zapowiedział Jan Tomaszewski, kolega z reprezentacji. Gadocha bronił się: – Nie wziąłem ani centa. Z piłkarzami z kadry Kazimierza Górskiego nie utrzymuje już jednak kontaktów. Co Boniek powiedział Deynie przed rzutem karnym w meczu z Argentyną na mundialu w 1978 roku? Na argentyńskim mundialu w kadrze zaczęła zarysowywać się nadchodząca zmiana pokoleniowa – wkrótce władzę mieli przejąć młodsi piłkarze, których niekwestionowanym liderem był Zbigniew Boniek. Starzy zawodnicy nie zamierzali jednak pokornie ustępować miejsca. Biało-Czerwoni mecz w drugiej rundzie z Argentyną rozpoczęli niefartownie – po kwadransie przegrywali 0:1. Siedem minut przed końcem pierwszej połowy mogli wyrównać z rzutu karnego. Do jego wykonania szykował się Kazimierz Deyna, przedstawiciel starszyzny, do którego miał podejść młokos Boniek i zaproponować: – Kaziu, jeżeli nie czujesz się na siłach, to ja mogę strzelać. Deyna nie wycofał się. Uderzył jednak słabo, bramkarz Argentyńczyków złapał piłkę. Czy wpływ na taki strzał miała osobista rywalizacja z Bońkiem? Czy ten próbował go zdeprymować? Były już prezes PZPN wielokrotnie zaprzeczał, że była to rozgrywka między nim a starym liderem. Tamten mecz Polska przegrała 0:2. Po kolejnej porażce, tym razem z Brazylią, odpadła z turnieju. Czy polskich piłkarzy otruto w NRD? Eliminacje do mistrzostw Europy w 1980 roku. Reprezentacja prowadzona już przez Ryszarda Kuleszę pojechała na wyjazdowy mecz do NRD. Po pierwszej połowie prowadziła 1:0, lecz w drugich 45 minutach nasi zawodnicy opadli z sił i stracili dwa gole. Tamta porażka miała duży wpływ na to, że nie awansowali do finałowego turnieju. Reprezentanci utrzymywali, że podczas meczu poczuli się źle i nagle stracili siły. Podczas obiadu gospodarze mieli im dosypać środki, które wywołały u nich kłopoty żołądkowe. Z powodów politycznych aferę wyciszono. Kiedy dwa lata później naszą kadrę ponownie czekał wyjazdowy mecz z NRD, tym razem przezornie zabrano z Polski jedzenie dla całej ekipy. Czy nasi zawodnicy odpuścili mecz z Portugalią, żeby utrudnić awans ZSRR? Tej plotki nigdy nie potwierdzono. Faktem jest, że w 1983 roku w eliminacjach mistrzostw Europy reprezentanci stracili już szanse na awans. Do rozegrania pozostał im mecz z Portugalią. Przeciwnicy pozostawali w grze o awans, a do tego potrzebowali zwycięstwa w Polsce. O wyjście z grupy rywalizowali z ZSRR, którego nad Wisłą – delikatnie mówiąc – nie darzono sympatią. Nasi reprezentanci mecz z Portugalią przegrali 0:1. 15 tysięcy kibiców obecnych na Stadionie Olimpijskim nie przejęło się porażką. Gol dla Portugalii nagrodzono brawami, widzowie ułożyli ręce w charakterystycznym, solidarnościowym geście „V”. – Czy odpuściliśmy z przyczyn politycznych? Ja na pewno nie – odpowiada występujący w tamtym meczu Adam Kensy. – Byłem w tej drużynie nowy. A za innych nie będę się wypowiadał. Portugalczykom bardzo zależało na wygranej. My wpadliśmy w dołek, brakowało wielu gwiazd z hiszpańskiego mundialu. Czy przed IO w Barcelonie polscy piłkarze stosowali doping? Przed wylotem polskich piłkarzy na IO w 1992 roku u trzech z nich wykryto niedozwolone środki. Podwyższony poziom testosteronu miał Dariusz Koseła, Aleksander Kłak i Piotr Świerczewski. Sprawę zamieciono pod dywan, a cała trójka poleciała do Barcelony. Ich trener Janusz Wójcik bronił się, że zawinili kontrolerzy, a „próbki były pobierane w warunkach urągających nie tylko zasadom badania dopingu, ale zwykłej higieny i porządku”. I w ogóle to była zemsta działaczy na nim za to, że organizacyjnie wyniósł kadrę olimpijską nawet ponad pierwszą reprezentację. Po prawie 30 latach do sprawy wrócił Piotr Żelazny w magazynie „Kopalnia. Sztuka futbolu”: „Polski sport szybko poradził sobie z wyrzutami sumienia. Sprawa dopingu piłkarzy przestała interesować opinię publiczną, aż w końcu zaczęła funkcjonować jako historyjka, w której nie wiadomo, co jest prawdą. Tymczasem fakty są jednoznaczne. Trzech zawodników powinno zostać zdyskwalifikowanych i opuścić igrzyska. Tak jak kilka miesięcy wcześniej do Albertville nie pojechało trzech hokeistów złapanych na koksie. Różnica polegała na tym, że Polski Związek Hokejowy zdecydował, że winnych ukarze, a PZPN zrobił, co mógł, by tego nie robić”. Dlaczego Boniek po pięciu meczach podał się do dymisji jako selekcjoner? Zbigniew Boniek poprowadził reprezentację w pięciu meczach: dwa z nich wygrał, jeden zremisował, dwa przegrał i niespodziewanie podał się do dymisji. Zaskoczył wszystkich – piłkarzy, kibiców czy przełożonego. Michał Listkiewicz, ówczesny prezes PZPN, opisuje tamte wydarzenia w autobiografii „Listek”: „Zbyszek nie zwolnił się przez wysłanie rezygnacji faksem, jak opowiadano. Zadzwonił do mnie: – Słuchaj, nie będę wchodził w szczegóły, ale rezygnuję. Mam ważne powody. – To jakiś żart? Nie wygłupiaj się. – Nie chcę teraz o tym rozmawiać. – Zbyszek, umówmy się, nie było tej rozmowy. Za dwa tygodnie przylecisz z Rzymu, usiądziemy i pogadamy. Niech emocje opadną. Nie było tej rozmowy – powtórzyłem. – Decyzja jest nieodwołalna. Do dziś nie mam pojęcia, skąd taka decyzja. Gdy opadł kurz, odezwałem się do niego z pytaniem, co się stało. – Teraz nie mogę, ale kiedyś powiem ci o powodach – obiecał. Wciąż się nie dowiedziałem. Już do tego nie wracam, bo po co?”. Dlaczego Janas nie zabrał na mundial Dudka, Frankowskiego i Kłosa? Reprezentacja Polski w efektowny sposób przeszła przez eliminacje mundialu w 2006 roku. Nauczeni doświadczeniami sprzed czterech lat i przegranym turniejem w Azji, szefowie PZPN pilnowali, żeby tym razem o kadrze mówiło się tylko w kontekście jej gry, a nie wydarzeń spoza boiska. Do pewnego momentu wszystko szło zgodnie z ich planem. A dokładnie do ogłoszeń powołań na turniej. Paweł Janas zszokował pominięciem doświadczonych: Jerzego Dudka czy Tomaszów – Frankowskiego, Kłosa i Rząsę. Do dziś w zasadzie nie wiadomo, dlaczego zdecydował się na tak gwałtowny przewrót w swoim zespole. Jedna z wersji zakłada, że obawiał się, jak zawodnicy z taką pozycją zniosą siedzenie na ławce, bo taką rolę dla nich szykował. Ci bardziej nieprzychylni Janasowi podrzucali tropy, że wpływ na jego nominacje mieli piłkarscy menedżerowie. Dlaczego Sousa zlekceważył mecz z Węgrami i rozstawienie w barażach do mundialu w Katarze? Przez niespodziewaną porażkę na Stadionie Narodowym nasi piłkarze utrudnili sobie drogę do mistrzostw świata i dziś muszą liczyć na szczęście w losowaniu, żeby nie wpaść od razu na Włochów czy Portugalczyków. A żeby było jeszcze trudniej – najbliższy mecz zagrają na wyjeździe. Na razie selekcjoner nie umie przekonująco wytłumaczyć, dlaczego w tak ważnym meczu zrezygnował z liderów swojego zespołu – Robert Lewandowski i Kamil Glik dostali wolne, a Piotr Zieliński rozpoczął spotkanie na ławce. Bez winy może nie być i sam kapitan, który mógł uznać, że potrzebuje odpoczynku i odpuści mecz z Węgrami. A ze zdaniem najlepszego piłkarza na świecie musi liczyć się każdy trener. Znakiem zapytania pozostaje, dlaczego Lewandowski zagrał trzy dni wcześniej ze znacznie słabszą Andorą, a zabrakło go, gdy reprezentacja przeciwko silniejszemu rywalowi musiała zadbać o rozstawienie w losowaniu barażów. Kamera związkowego bloga „Łączy nas piłka” zarejestrowała, jak zaraz po ostatnim gwizdku sędziego meczu z Węgrami, Lewandowski dopytuje Jakuba Kwiatkowskiego, menedżera reprezentacji, jakie mają szanse na rozstawienie w barażach. To może świadczyć, że kapitan nie zdawał sobie sprawy z możliwych konsekwencji porażki z Węgrami. Opracowanie Władysława Zaleśkiewicza prezentuje polski szczypiorniak od jego początków do czasów współczesnych. Wydana przez Związek Piłki Ręcznej w Polsce książka przedstawia historię zmagań piłkarek i piłkarzy o mistrzostwo kraju w piłce ręcznej siedmioosobowej i jedenastoosobowej. W publikacji nie zabrakło miejsca dla niegdyś popularnej hazeny i odmiany stu lat ZPRP jest zdecydowanie obszerniejsze od wydania sprzed 5 lat. Na 1348 stronach znalazł się także biogramy 450 najlepszych zawodniczek i zawodników oraz trenerów,m działaczy i sędziów. Ponadto w książce zamieszczono ponad 1000 fotografii, których część została opublikowana po raz Władysław ZaleśkiewiczWydawca: ZPRPRok wydania: 2018ISBN: 978-83-63816-14-8Liczba stron: 1348Oprawa: twardaWymiary (mm): 242 (wysokość), 175 (szerokość)Papier: matowyKolor: takOpisywane kluby:Opisywane dyscypliny: piłka ręcznaStatystyki, tabele: tak

100 lat polskiej piłki ręcznej książka